Czym i na czym piszemy? Cz. 2


Jak Adam bardziej cenię sobie notatki w formie papierowej niż ich cyfrowe odpowiedniki. Chociaż żeby nie skłamać to telefon codziennie przypomina mi żebym sprawdził notes. Z tą równicą, że na punkcie wszelkiej maści „pisadeł” mam równie dużego fioła, co na punkcie noży i często kupuję kolejne bez wcześniejszego zastanowienia. Cały zestaw, którego aktualnie używam znajdziecie na poniższym zdjęciu.



Trochę tego jest, ale zacznijmy od najważniejszego a zarazem mojego ulubieńca – Tombow Zoom 414 Multipen.  Nie wiem czy nie uległo to zmianie, ale w momencie zakupu był to najcieńszy i najlżejszy multipen na rynku! Waży zaledwie 27 gramów przy 14 centymetrach długości i 9.2 milimetrach średnicy.  Cała konstrukcja jest metalowa i pokryta czarną farbą, o której wytrzymałości mogę powiedzieć jedno – jest wyśmienita, mimo tego, że używam go od blisko 2 lat to nie mogę dopatrzeć się ani jednej rysy.* Multipen ma trzy opcje, dwa długopisy w różnych kolorach i ołówek automatyczny, które zmieniamy za pomocą systemu obrotowego. Odkręcany koniec kryje w sobie gumkę do ścierania.



 Startowe wkłady stwarzały jak dla mnie za duże opory w pisaniu, ale z doborem odpowiednich nie było najmniejszego problemu ich wymiar to popularne D2 do dostania praktycznie w każdym sklepie papierniczym. Dowolny z trzech wkładów możemy zamienić także na zakreślacz bądź rysik do urządzeń dotykowych.



Pisanie Tombow Zoom 414 to czysta przyjemność, choć początkowo może wydawać się za wąski. Powierzchnia, która przylega do palców nie jest w żaden sposób frezowana a mimo to Zoom leży w dłoni pewnie i nie męczy nawet przy dłuższym pisaniu.



O jakości wykonania i estetyce najlepiej świadczy fakt, że Tombow Zoom 414 otrzymał aż dwie prestiżowe nagrody - i F i Red Dot. Myślę, że 414 zostanie ze mną bardzo długo a jeśli go nie zgubię przekażę go mojemu synowi i na pewno będzie działał i wyglądał równie dobrze, co dziś.



Kolejny na zdjęciu jest zdetronizowany przez Zoom’a Parker Jotter, obecnie służący, jako zapas. W środku niebieski wkład zenitha, kilkukrotnie tańszy, niż parkerowski a różnica, w jakości jest, przynajmniej dla mnie, nie odczuwalna. Mam do niego również spory sentyment, ponieważ pisałem nim maturę i wszystkie pierwsze egzaminy na studiach.



Za długopisami leży cienkopis Faber-Castell Ecco Pigment, ze względu na paskudny charakter pisma, ujawniający się szczególnie, kiedy litery muszą być bardzo drobne postanowiłem spróbować cienkopisu o jak najmniejszej plamce. Zaczynałem od 0.1 ale szybko przeszedłem na aktualne 0.2. Pozwala na robienie bardzo drobnych liter, które nadal są czytelne dla mnie i dla innych. Szczególnie przydaje się w czasie robienia notatek na marginesach książek czy artykułów.



Czwarta pozycja to już ściśle techniczna sprawa. Staedtler Lumocolor, pisze po wszystkim i w praktycznie każdych warunkach. Tusz schnie błyskawicznie także na mrozie i ma dobrą odporność na ścieranie i blaknięcie. Używam zawsze, kiedy muszę coś podpisać, zaznaczyć linię cięcia, miejsce wiercenia itp. Wielkość plamki jest idealna a sam marker nie jest większy od zwykłego długopisu, więc noszę go zawsze w plecaku.



Artline MultiPen miał by odpowiednikiem Staedtlera do ciemnych powierzchni z tym, że nie jest już tak dobry. Tusz wysycha dużo wolniej, co sprawia, że łatwo go początkowo zetrzeć a po wyschnięciu również gorzej z jego odpornością na ścieranie, na razie nie szukam niczego innego, bo za rzadko bywa potrzebny. W drogę z domu zabieram go tylko wtedy, kiedy mam pewność, że się przyda.



Ostatnia pozycja na liście to właściwie bardziej ciekawostka niż długopis. Mowa o BaliYo firmy Spyderco.  W zamyśle ma pozwalać na bezpieczne trenowanie trików motylkiem a jednocześnie spełniać jakąś przydatną funkcję. Ze względu na konstrukcję ciężko się nim pisze i nie wyobrażam sobie notowania nim chociażby na wykładach. Za to, jeśli nie zapowiada się na masę pisania a wiem, że mogę się nudzić BaliYo sprawdza się ekstra! Miny ludzi w kolejkach u lekarza są bezcenne. Całość wykonana jest z odpornego Zytelu i elementów metalowych, więc nie ma obaw o uszkodzenie w razie upadków. Mój wyposażony jest w standardowy tani wkład, w droższej opcji możemy kupić BaliYo z wkładem Fisher Space Pen, ale to zdecydowanie przerost formy nad treścią.



Mam jeszcze wiele innych „pisadeł”, ale wymieniłem tylko czołówkę żeby Was nie zanudzać. Na koniec jeszcze mała zbiorowa próbka tego jak piszą wszystkie:



Jeśli zaś chodzi o to, w czym piszę to, jako podręczny notes służy mi jeden Moleskine z tych sprzedawany w 3pakach. Jest nieduży, gładki, co pozwala na dowolność notatek czy rysunków. Jakość papieru jest bardzo wysoka, pisze się płynnie i nic nie przebija na drugą stronę.  Połowa kartek posiada perforację, co ułatwia zadanie, kiedy np. muszę zapisać komuś swój numer telefonu. Aktualnie myślę o zakupie notatnika w formie reporterskiej w kropki z perforowanymi wszystkimi kartkami, również firmy Moleskine. 

A Wy czym / w czym piszecie? Czekamy na zdjęcia na edcreview@gmail.com.

P.S. W pszyszyłym tygodniu ogłosimy konkurs w którym Wasze pióra, długopisy i ołówki będą bardzo przydatne! Bądźcie czujni! 

Komentarze

Prześlij komentarz