Taktyczny obozowiec od Kwaśnego - recenzja

Ostatnimi czasy przyszło mi recenzować kilka polskich noży, ale, o dziwo, dzisiejszy obiekt testów to dopiero trzeci z rękojeścią z materiału innego niż drewno i z kydexową kaburą. I dobrze - wreszcie jakaś odmiana :) Bez zbędnego gadania zapraszam na recenzję tego pancernego taktycznego obozowca od polskiego makera - Krzysztofa "Kwaśnego" Kwaśniaka.




DANE TECHNICZNE:

stal: D2
twardość: 60 HRC
długość całkowita: 232 mm
długość klingi: 112 mm
materiał rękojeści: brown paper micarta, przekładki z zielonego G10, mocowanie imbusami
szlif pełny płaski, 
typ: fulltang
waga: 219 g


RĘKOJEŚĆ:

Jak widzicie powyżej, do wykonania rękojeści została użyta została paper micarta w kolorze brązu. Materiał stosunkowo wytrzymały, odporny na wszelkie warunki atmosferyczne. Dla urozmaicenia całej konstrukcji znajdziemy tu również przekładki z zielonego G10, dające interesujący efekt i ożywiające nóż (sam brąz byłby bardzo "pospolity"). Spasowanie jest na tyle dokładne, że praktycznie nie czuć różnicy materiałów w dotyku. Dobry zabieg, który zdecydowanie przypadł mi do gustu. Jaka szkoda, że przekładki nie świecą w ciemności (mała sugestia na przyszłość dla autora ;) )





Kwaśny nie poskąpił materiału na rękojeść. Cała ma 120 mm długości, a grubość to około 20 mm w najszerszym miejscu (sama stal pod ręką ma 5 mm). Może się wydawać, że to sporo, ale jest to dobre rozwiązanie. Dzięki temu z noża z powodzeniem będzie mogła korzystać osoba zarówno z małymi, jak i dużymi dłońmi, w rękawiczkach lub bez. Swoje bym określił jako średnie, przez co mam w zapasie jeszcze około 25 mm rękojeści pod dłonią. Mimo to, leży wygodnie, a to za sprawą wyraźnego wycięcia pod kciuk i kształtu okładzin. Pozwala on na wygodne umiejscowienie palców i dopasowanie do każdego typu dłoni. 




Do tego masywny jelec uniemożliwia poruszenie dłoni, np. podczas wbijania, a wyraźne i szerokie nacięcia na grzbiecie (wciąż o szerokości 5 mm) pozwalają pewnie oprzeć kciuk. Pewny chwyt zabezpieczony pod każdym kątem :)



Z nacięciami wiąże się jednak pewna mała wada - są one bardzo wyraźne i głębokie, co zapewnia dobry chwyt. Jednak pracując bez rękawiczek, gdy musimy mocno docisnąć kciuk, aż zanadto je czuć - wbijają się w opuszek.

Tradycyjnie koniec zakończony został lanyard holem, pozwalającym przewlec sznurek czy paracord. Można dodatkowo się zabezpieczyć, owlekając go wokół nadgarstka i znacząco ułatwi to wyjmowanie z pochwy.



KLINGA:

Profil głowni to delikatny drop point. Zawsze podobały mi się noże w tym kształcie, sam nie wiem dlaczego :) 

Użyta stal to D2 o twardości 60 HRC - całkiem dobra stal, łatwa do naostrzenia.

Kwaśny wyprowadził szlif płaski pełny, popularny w nożach bushcraftowych i myśliwskich, a jego ostrość pozwala prawie dokładnie ogolić rękę :) Zapewnia to dobre połączenie łatwości cięcia (w przypadku bardziej precyzyjnych prac, np. z żywnością) z wytrzymałością, która będzie potrzebna np. przy rąbaniu i batonowaniu. Szlif został wyprowadzony równo i starannie na całej długości. 


Klinga ma 112 mm długości. Nie jest to dużo, często miałem okazję "macać" większe obozowce. Mimo wszystko ta długość wystarcza, aby nóż był w pełni funkcjonalny i praktyczny. Do tego ma bardzo wydatny "brzuszek" (w najszerszym miejscu 32 mm). Więcej informacji w akapicie TESTY :)


Do gustu bardzo przypadła mi grubość całego blanka. Tak jak pisałem wcześniej, w najszerszym miejscu ma aż 5 mm dzięki czemu już przy pierwszym kontakcie czujemy, że trzymamy w dłoni kawałek porządnego narzędzia, nie coś, co zaraz się połamie w ręku. Pomaga w tym również konstrukcja typu fulltang, co pozwoli również na podważanie bez obaw.


Przez około 82 mm grzbietu klingi wyprowadzona została wyraźna fałszywka. Nadaje całości ciekawy wygląd. Ma ona grubość od aż 2 mm do 1 mm w najwęższym miejscu więc i tak możemy komfortowo opierać na niej dłoń podczas pracy. Fałszywka podobno przydaje się podczas skórowania i patroszenia, nie testowane u nas :)


Zaraz za wycięciami pod kciuk znajdziemy logo Kwaśnego.



POCHWA:

W zestawie z nożem otrzymaliśmy kydexową pochwę autorstwa maionesa z knives.pl. Miła odskocznia od tradycyjnych, skórzanych, które ostatnio miałem okazję testować. Ta jest małych rozmiarów - jedynie około 69 mm na 159 mm. Bardzo pewnie trzyma nóż - nie ma fizycznej możliwości aby sam z siebie wypadł, nawet do góry nogami. Potrzebujemy mocnego szarpnięcia, aby go wydobyć (tu przydaje się przywiązany paracord).




Nóż lekko się w niej porusza, jednak nie aż tak, abyśmy to poczuli, słyszeli lub aby miało to wpłynąć na nasze bezpieczeństwo.


U dołu znajdziemy dwa dodatkowe otwory, dzięki czemu możemy ją zawiesić, np. na szyi. Kwaśny pomyślał również o otworach przy samym ostrzu, dzięki czemu możemy schować mokry nóż, a woda zostanie z niej odprowadzona.


Lubię kydexowe pochewki, chociażby dlatego, że można robić z nimi wszystko - brudzić, rzucać gdzie popadnie, a i tak nic się z nimi nie stanie. Tu jednak muszę przyczepić się do jednej rzeczy. Szlufka na pasek zaczyna się około 4 cm poniżej początku pochwy. Z jednej strony nóż mamy bliżej ręki, ale nie jest to do końca wygodne. Podczas dłuższych wypraw, gdy od ciała pochwę dzieli jedynie koszulka, jesteśmy narażeni na ciągłe obcieranie górnej części kydexu o ciało, co po chwili przestaje być wygodne i może spowodować obtarcia.




Dużo bardziej przypadło mi do gustu rozwiązanie polegające na zaczepieniu pochewki o pasek plecaka. Nic nie obciera, a mamy szybki i wygodny dostęp do noża.


TESTY

To, że nóż Kwaśnego ładnie się prezentuje, już ustaliliśmy. Pora na testy. Przygotowaliśmy dla niego szereg zadań do wykonania, w celu sprawdzenia, czy jest aż tak wytrzymały, na jakiego wygląda. Do dzieła!

Batonowanie

Od razu zacząłem z grubej rury i wziąłem się za batonowanie.





Jak sami widzicie - poszło łatwo i przyjemnie. Nóż z łatwością rozłupał małe drewienka na mniejsze części, a dzięki jego budowie nie martwimy się o uszkodzenia. Test zdany z małym "ale" - ostra i długa fałszywka potrafi uszkodzić drewno, którym dobijamy klingę, przez co raz na jakiś czas trzeba je zmienić (drewienko, nie klingę :) ).

Drewno po kilkunastokrotnym spotkaniu z fałszywką.

Rąbanie

Pora coś porąbać. Nieopodal leżała idealna gałąź więc wziąłem się do roboty.



Tutaj również bez najmniejszych problemów. Waga i ostrość działają na korzyść dzięki czemu bez większych problemów gałąź nam uległa. Jednak pomimo wygodnej rękojeści, przy dłuższych pracach tego typu zalecałbym użycie rękawiczek - po dłuższym czasie można nabawić się odcisków.

Dołączony paracord jest zdecydowanie za długi przez co potrafi przeszkadzać.


Struganie

Część porąbanych wcześniej patyków postanowiłem naostrzyć.




Tu również się udało, ale, przez grube ostrze, nie było już tak komfortowo. To zdecydowanie nóż do cięższych zadań :)

Drugą cześć postanowiłem przygotować do rozpalenia ogniska. Zacząłem więc struganie pierzastych patyków, co by uzyskać skuteczną i naturalną podpałkę.




Tutaj niestety porażka - nóż jest zbyt gruby i ciężki do takich precyzyjnych prac. Da się to zrobić, ale nie jest komfortowo (zresztą widać to po efektach na powyższym zdjęciu).


A jak nóż radzi sobie z krzesiwem?




Bez problemu. Ostrzem idzie wygodnie wzniecić iskry, a krzesiwo nie pozostawia na powierzchni tnącej żadnych śladów czy uszczerbków.

Podważanie

Tak jak wspominałem na początku, konstrukcja noża to fulltang a całość jest gruba i wytrzymała. Pozwala to na podważanie przedmiotów, bez obawy o złamanie czy wygięcie konstrukcji.
Wziąłem się więc za trochę cięższe zadanie i postanowiłem wbić nóż w pień, co by go potem podważyć, a może i rozdzielić na dwie części.



Nóż z łatwością wbił się głęboko w pień. Wyginałem go, podważałem, ale na nic to się nie zdało - zarówno nóż, jak i pień, pozostały bez zmian.


Pora na lekko inwentaryzację sprzętu. Czy testy wyrządziły mu jakąś szkodę?



To jedynie brud powstały podczas wbijania, nie trwałe uszkodzenie.


Muszę stwierdzić, że moje testy nie wywarły na obozowcu od Kwaśnego żądnego wrażenia... Widoczne zmiany na klindze to jedynie brud. Nawet na KT nie widać ani jednego uszczerbku. Wytrzymałe bydle...


Gotowanie:

Nóż na pewno nadaje się do zadań typowo obozowych. Co z drobniejszymi sprawami, jak np. przyrządzanie jedzenia?




Tutaj również nie jest różowo, tak jak w przypadku innych, drobnych prac. Na pewno poradzi sobie z cięciem, krojeniem, smarowaniem (dzięki wydatnemu brzuszkowi :) ) jednak nie będzie to tak wygodne i precyzyjne, porównując z drobniejszymi nożami.


Podczas leśnych testów nasunęła mi się jeszcze jedna myśl. Nóż ma barwy typowo "outdoorowe" - brązowa rączka, zielone przekładki, do tego niewyróżniający się paracord. Warto pomyśleć o podczepieniu sznurka w bardziej jaskrawym, rzucającym się w oczy kolorze. W aktualnej konfiguracji możemy mieć niemałe problemy z jego znalezieniem na ziemi (szczególnie podczas jesiennej aury), np. gdy wbije się klingą w ziemię.



PODSUMOWANIE

Fixed od Kwaśnego to małe, grube bydle, które poradzi sobie z każdą, nawet najcięższą pracą. Jednak najlepiej właśnie zlecać mu tylko tego rodzaju zadania, bo z drobnymi, precyzyjnymi czynnościami nie będzie już tak wygodnie i komfortowo (ale i tak da radę). Warto mieć go przy sobie w terenie, co by być przygotowanym na każdą okoliczność.


PLUSY:

+ wytrzymałość i solidna konstrukcja
+ ciekawy wygląd

MINUSY:

- głównie do cięższych prac



Za użyczenie noża do testów dziękujemy Krzysztofowi "Kwaśnemu" Kwaśniakowi. Reszta jego prac do obejrzenia TUTAJ.

Komentarze