Latarka to podstawowy element
EDC, z tym zgodzi się chyba każdy z Was, i każdy jakąś posiada. Lepszą lub
gorszą, zależnie od potrzeb i możliwości portfela. Dziś możecie przeczytać o
latarce Solarforce Z2, która od pewnego czasu jest ze mną codziennie.
Solarforce to marka z Hong-Kongu
której projekty cieszą się różnym powodzeniem, choć generalnie zbierają dobre
opinie. Po tym, jak skradziono mi poprzednią latarkę, Z2 szybko wpadła mi w
oko, szczególnie ze względu na dobrą cenę i niezłe parametry.
Latarka ma długość 93 mm i 18 mm średnicy. Została
wykonana z aluminium (T6063) anodowanego na czarno jedynie klips jest malowany. Oznaczenie producenta naniesiono białą farbą. Korpus latarki jest drobno frezowany, co znacznie poprawia chwyt
i daje jej lekko taktyczny smaczek. Pokryty gumą przycisk znajdziemy z tyłu,
odrobinę w głębi korpusu, co zapobiega przypadkowemu wciśnięciu. Jednocześnie,
nawet w rękawiczkach, nie trudno go obsłużyć. Gwint zabezpieczono gumową
uszczelką, dzięki czemu Z2 spełnia normę IPX8.
Jedna bateria AA napędza diodę
CREE XP-G2, dając, według producenta, maksymalnie 120 lumenów. Do dyspozycji
mamy 4 tryby pracy:
High – 120 lumenów (55 minut);
Medium – 60 lumenów (120 minut);
Low – 18 lumenów (8,5 h);
Moon – 4 lumeny (50 h);
Tak to wygląda według producenta.
O tym, jak jest w praktyce, przeczytacie za chwilę.
Reflektor wykonano w technologii
orange pell. Ciekawą rzeczą jest, zamontowany między reflektorem a szybką,
o-ring świecący w ciemności, co pomaga odnaleźć latarkę np. w plecaku.
Wykonanie latarki jest dobre,
spasowanie, dobór materiałów ich wykończenie i sam projekt nie budzą zastrzeżeń. Co mnie zdziwiło, to marna jakość oksydy – odpryski pojawiają się już od
noszenia w kieszeni czy niewielkich uderzeń. Niby nic, nie ma to wpływu
na świecenie, ale esteci powinni
wiedzieć.
Latarka na co dzień sprawdza się
na prawdę dobrze, nie zajmuje zbyt wiele miejsca w kieszeniach, więc nawet w
spodniach nosi się ją wygodnie. Klips trzyma pewnie i dość głęboko, nie
zdarzyło mi się, żeby się wysunął, lub żeby latarka się od niego odczepiła.
Przechodzenie przez tryby jest intuicyjne, a skok na tyle wyczuwalny, że nie ma
problemu z włączeniem interesującego nas trybu nawet bez patrzenia. Szkoda że latarka nie ma pamięci ostatniego trybu, albo chociaż nie uruchamia
się domyślnie w średnim. Najwyższy tryb często jest za mocny, szczególnie gdy
jesteśmy w pomieszczeniu a baterie są świeże. Właśnie, baterie. Latarka
pozbawiona jest stabilizacji, przez co świeci może dłużej, ale
stopniowo przygasa. Szkoda bo obecnie to standard w dobrych latarkach. Na
szczęście, baterię AA dostaniemy wszędzie, a i tak prawie każdy nosi
jakiś zapas, co nie? ;)
Dzięki orange pell rozłożenie
wiązki światła jest zadowalające, zwłaszcza na mniejszym i średnim dystansie.
To niestety nie szperacz, a brak możliwości regulacji skupienia sprawia, że nie
poświecimy bardzo daleko. Niemniej jednak, w czasie marszu przez las, czy
szperania w ciemnej piwnicy Z2 sprawdza się super i do tego chyba została
stworzona. W czasie używania nie zauważyłem, żeby latarka się nagrzewała albo
światło mrugało, bez względu na panujące warunki. Co zabawne w słabszych
trybach słychać, że latarka cicho „buczy”, zupełnie jakby było jej smutno, że
nie może świecić z pełną mocą.
Czy poleciłbym Solarforce Z2
komuś szukającemu latarki? Myślę, że tak - jeśli tylko znałby jej ograniczenia.
To bardzo przyjemna i poręczna latarka, na popularne i tanie ogniwa, którą
łatwo zabrać ze sobą wszędzie, czy to do pracy czy do domu. Da sobie radę także
w trudniejszych warunkach, czy jako zapas na kempingu, a w tej cenie ciężko
chyba o coś lepszego, szczególnie jeśli nie mamy czasu polować na latarkę
używaną.
PLUSY:
+ mała, lekka, poręczna,
+ fajny rozkład światła,
+ cena jak za 120 lumenów,
MINUSY:
- brak stabilizacji prądu,
- brak pamięci ostatniego trybu,
A zdajesz sobie sprawę, że w przypadku ledów stabilizuje się nie napięcie, a prąd?
OdpowiedzUsuńPoprawiłem. Dziękuję za zwrócenie uwagi, będę musiał uzupełnić wiedzę o ledach.
OdpowiedzUsuń