Benchmade 555-1 Mini Griptilian G10 - recenzja

Pośród fanów marki Benchmade zauważyłem pewien rozłam - jedyni twierdzą, że ich najlepszym nożem EDC był Bugout, inni, że Mini Griptilian, jeszcze inni, że oba są drogie i przereklamowane. Tak się szcześliwie składa, że będę w stanie odnieść się do wszystkich 3 opinii :) 

Bugouta noszę przy sobie już dłuższy czas, Griptiliana około 2 miesiące. Na test porównawczy przyjdzie jeszcze pora, na razie zapraszam na recenzję piękności w postaci Benchmade 555-1 Mini Griptilian G10.



Na pozytywne wrażenia wizualne wpływ miało zdecydowanie użycie okładzin z dwukolorowego kompozytu G10. Jest to jedna ze zmian w porównaniu z podstawowym modelem 555. Czy na plus?


Wersja Mini, tu niespodzianka, różni się od zwykłej wymiarami ;) Te prezentują się nasępująco:
  • długość całkowita: 170 mm
  • długość ostrza: 74 mm
  • długość rękojeści: 96 mm
  • grubość głowni: 2 mm
Jak widzicie po gabarytach, jest to typowy nóż Every Day Carry. Rozłóżmy go na części pierwsze!






OSTRZE

Ostrze wykonano ze stali CPM-20CVo twardości 58-61 HRC. Długość 74 mm i grubość 2.5 idealnie trafia w potrzeby codziennego użytkowania. Materiał ten to klasa sama w sobie - narzędziowa stal proszkowa o wysokiej zawartości chromu, który pozytywnie wpływa na właściwości antykorozyjne oraz trzymanie ostrości. Zastosowano szlif płaski. 


Kształt klingi został określony przed producenta jako 'modified sheepsfoot'. Szeroki, o lekko agresywnym i atrakcyjnym wyglądzie, BARDZO wygodny w użytkowaniu.




Jak to wszystko prezentuje się w praktyce? Dokładnie tak, jak zapewnia Benchmade. Nóż od nowości 'golił' włosy i po ponad 2 miesiącach użytkowania niewiele się zmieniło. Płaski szlif bardzo dobrze sprawdza się w codziennych czynnościach. Właściwości tnące na bardzo duży plus!


Otwieranie i zamykanie ostrza dokonuje się za pomocą umieszczonego w klindze otworu, przystosowanego do obsługi przez osoby lewo i prawo ręczne. Rozwiązanie proste, łatwe w obsłudze i przyjemne, gdyż otwór znajduje się w idealnym (przynajmniej dla mnie) miejscu, pozwalając otworzyć klingę płynnym ruchem kciuka. Do tej pory przyzwyczajony byłem do kołków, te rozwiązanie jednak dużo bardziej przypadło mi do gustu. Czynność jest przyjemna, nóż fajnie klika, można się odstresować :)


Po delikatnym rozkręceniu konstrukcji łatwo doprowadzić Griptiliana do stanu, gdzie można otworzyć go jedynie ruchem nadgarstka. 


Otwarte ostrze w ryzach trzyma axis lock. W tym mechanizmie za blokadę odpowiada oś wchodząca w wycięcie głowni. Jest to zdecydowanie jedno z najpewniejszych zabezpieczeń występujących w folderach (chociaż najprostsze rozwiązania są najlepsze, jak w Svordzie ;) ). Nie uświadczymy blade playa w żadnym kierunku.


Blokadę zwalnia przesunięcie obustronnego przycisku. Ocena - jak najbardziej pozytywna.


Początek klingi (i grzbiet okładzin) wzbogacono o nacięcia poprawiające chwyt noża.



OKŁADZINY

W tej wersji okładziny to prawdziwe piękności. Użyto kompozytu G10 w dwóch barwach - szary oraz niebieski, które świetnie się ze sobą zgrywają. Ich faktura miejscami przypomina drewno, w głównej części nacinane, aby zapewniać pewny chwyt. 




Spasowane są wzorowo, nigdzie nie odstają, są równe. Skręcone szarymi śrubkami, z niebieskimi tulejami oraz otworem do przepuszczenia linki. Pod względem wizualnym jest po prostu świetnie. Oczywiście to kwestia gustu, jednak Mini Griptilian w tej wersji zachwycił mnie od razu i, po pierwszym wzięciu do ręki, utwierdził mnie w tym przekonaniu. Jest pięknie :)



Zostały dodatkowo wzmocnione linersami ze stali gwarantując jeszcze większą wytrzymałość i sztywność konstrukcji.


Rękojeść ma 96 mm długości. Dużo czy mało? Moim zdaniem do EDC akurat. Wielkość swoich dłoni określiłbym jako średni i spasowane są idealnie, jednak ktoś odrobinę większy mógłby znaleźć najmniejszy palec zaraz za lub na samym końcu okładzin. Jeśli masz dłonie jak patelnie - warto przed kupnem przymierzyć się do 555-1 i ewentualnie  pomyśleć nad wersją zwykłą.




Wszędzie podkreślana jest wytrzymałość G10, jednak w tym aspekcie mam mieszane uczucia. Co prawda to prawda - po ponad 2 miesiącach okładziny wyglądają jak nowe, bez praktycznie żadnego uszczerbku. ALE - wystarczył jeden upadek na kostkę brukową z wysokości około metra co by powstał brzydki zadzior na samym kancie. Może upadł niefortunnie, ciężko stwierdzić - dalszych crash testów nie robiłem :)




KLIPS

Klipsa z motylkiem zabraknąć nie mogło :) Jednak, moim zdaniem, to najmniej udany element całej układanki. Pod względem funkcjonalnym jest świetnie - sztywny, dobrze trzymający się krawędzi spodni, zbytnio nie odstający. Do tego 'deep carry' dzięki czemu folder nie wystaje z kieszeni nie przyciągając niepotrzebnych spojrzeń.


Jednak kuleje strona wizualna. Po pierwsze - co ja bym dał, żeby był w kolorze niebieskich przekładek :) Niestety - jest czarny, zupełnie nie pasujący do reszty zestawu.


I, sami zgadujcie, co się dzieje z czarnym, stalowym klipsem? Oczywiście szybko (i mam wrażenie sam z siebie) tą powłokę traci. Już w pierwszym tygodniu użytkowania krawędzie były odrapane, a proces ten pogłębiał się z każdym dniem. Jak na nóż ten klasy - bardzo średnio.



UŻYTKOWANIE

Kilka słów o samym użytkowaniu. Właściwości tnące opisałem już pokrótce na początku tego niekrótkiego wywodu. Pod tym względem jest świetnie. Długość klingi jest wystarczająca do codziennego użytku radząc sobie praktycznie z każdym zadaniem, ostrość trzyma się perfekcyjnie. Stal - zdecydowanie na plus.



Wymiary Mini Griptiliana czynią go świetną pozycją 'do kieszeni' - zarówno do mniej lub bardziej formalnego stroju. Wygodnie się w niej przenosi, nie uwiera, a z racji tego, że jest stosunkowo krótki, chętnie dzieli ją z innymi przedmiotami.



Idealny do minimalistycznego zestawu EDC.


Nie wspominałem jednak o jednym wymiarze, mianowicie o grubości. Ta oscyluje w granicach 13-14 mm (u Bugouta to 8-9) czyniąc to maleństwo... grubaskiem. W użytkowaniu to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - moim zdaniem dzięki temu pewniej i wygodniej trzyma się dłoni. Jednak w ciaśniejszych spodniach może uwierać. Samą wygodę przenoszenia mimo wszystko również oceniam  na bardzo dobry z plusem ;)

Porównanie z Bugoutem

555-1 świetnie zniósł też próbę czasu. Nie należę do osób, które boją się używać noża, a raczej traktuję je jako narzędzia. Po dwóch miesiącach okładziny i ostrze są mimo to wolne od rys. Nie licząc wspomnianego wcześniej upadku ;)



Cena? No cóż - 705 zł. Noże Benchmade należą do klasy premium i takie ceny nie są niczym nadzwyczajnym. Za wysokiej klasy materiały trzeba zapłacić. Czy dużo, czy mało - pozostawiam do samodzielnej oceny. Do kupienia u polskiego przedstawiciela marki - Kolba.pl.


Podsumowując, Benchmade 555-1 Mini Griptilian to bardzo udany nóż ze świetnym ostrzem, pięknymi okładzinami i masą plusów. Jeśli szukacie czegoś sprawdzonego, poręcznego i pewnego do EDC, to może być Wasz wybór. O ile nastawiacie się na wydanie kilku złotych więcej, doliczając do tego wymianę kiepskiego klipsa :)



PLUSY:

+ G10 na rękojeści i stal
+ wygoda użytkowania i przenoszenia
+ piękny wygląd

MINUSY:

- średniej jakości klips

A za jakiś czas - test porównawczy z drugim, 'czarnym koniem' Benchmade'a - Bugoutem.




Komentarze