Salvator - gigant od Sullita

Wszyscy wiedzą, co oznacza skrót EDC. Na stronie staramy się recenzować produkty nadające się do codziennego noszenia, ale zdarzają się małe odstępstwa. Tym razem było ono trochę większe, ale nie mogliśmy się powstrzymać, żeby nie zrecenzować tego noża. Przedstawiamy półmetrowego Salvatora od polskiego knifemakera - Sullit'a!



Tak, dobrze przeczytaliście. Cały nóż ma 50 centymetrów długości, z czego 35 stanowi samo ostrze! 




Oto pełna specyfikacja:

Stal: 50HF (6 mm)
Długość całkowita: 50 cm
Długość klingi: 35 cm
Materiał rękojeści: jatobe i mosiądz
Waga: 845 gram


Jak sami widzicie, nie jest to mały, poręczny fixed :)

Zacznijmy od dołu. Rękojeść została wykonana z drewna jatobe o ciemnobrązowym kolorze. Piny oraz krawędź zostały wykonane z mosiądzu, co nadaje całości klasyczny i elegancki wygląd. 




Posiada wcięcie na palec co ma stabilizować całość w trakcie pracy i zapewniać wygodę. Rzeczywiście, do mojej dłoni idealnie się dopasowała.


Jest po prostu bardzo ładna :)

Jeśli jednak chodzi o materiał wybrany na rękojeść to mam pewne zastrzeżenia. Drewno jest atrakcyjne z wyglądu, to fakt, jednak nie aż tak wygodne przy nożach tego kalibru. Możecie się domyślić, że machanie półmetrowym nożem o wadze 845 gram potrafi z czasem trochę zmęczyć. 

Po dłuższej pracy można odczuć pewne niedogodności związane z chwytem. Myślę, że micarta mogłaby być wygodniejsza. Jednak czy ładniejsza? Niekoniecznie.

Dodatkowo pokostowane drewno (nasączone pokostem lnianym) nie daje takiego komfortu jeśli chodzi o pewność chwytu, szczególnie przy mokrych dłoniach. Szkoda, że nie znajdziemy tutaj żądnego otworu na przepuszczenie paracordu. Ale znowu - byłoby to praktyczne rozwiązanie, jednak niekoniecznie ładne.


Dobra, popsioczyliśmy trochę więc przechodzimy dalej - klinga. Ta ma aż 35 cm i została wykonana ze stali 50HF i przyszła do nas naostrzona "do golenia". Co ciekawe, po ciężkich i licznych testach, związanych z batonowaniem, rąbaniem, krojeniem itp., nóż nie wymagał ponownego ostrzenia. Może i dobrze, bo by z nim nie poszło tak łatwo jak z małym folderkiem :)





Klinga została potraktowana chlorkiem żelaza, co nadało jej ciekawy, trawiony wzór. Ostrze nie jest wypolerowane "na lustro", tylko matowe co dodaje klimatu. 


Podsumowując - z wyglądu Salvator prezentuje się po prostu pięknie - dobre połączenie stali z drewnianymi okładzinami.

Skoro omówiliśmy już kwestie wyglądu, przejdźmy do użyteczności. Pewnie zastanawiacie się, do czego stworzony jest ten nóż? Z jednej strony do wszystkiego - możemy nim rąbać, batonować, pokroić jedzenie czy obrać jabłko. Możemy, tylko po co. Przy nożu tej wielkości nie będzie to wygodne. Zostają więc zadania typowo "obozowe". A w tych sprawdza się wyśmienicie.


Na początek przetestowaliśmy Salvatora w roli siekierki przy rąbaniu. 
Połączenie dużej wagi noża (845 gram) z bardzo ostrą klingą to niesamowita kombinacja. Wystarczy jedno pewne zamachnięcie, żeby wbić go pewnie w pieniek o średnicy 15 cm. Podzielenie go na pół to już tylko kwestia czasu, a do tego zapewnia kupę frajdy :) 






Waga jest tutaj plusem - nawet gdy nie włożymy w ruch dużej siły, to grawitacja załatwi sprawę za nas. Z drugiej jednak strony, z czasem potrafi przeszkadzać. Długie machanie prawie 850 gramowym kawałkiem stali potrafi zmęczyć nawet najwytrwalszych. No cóż, coś za coś.

Następne było batonowanie. Tu trochę przeszkadzały wymiary, kiedy trzeba było jednocześnie trzymać rękojeść i dobijać ostrze. Oczywiście sprzęt nie zawiódł i daje również radę przy takich czynnościach, jednak zdecydowanie lepiej sprawdza się przy rąbaniu.



Mówiąc szczerzę, jestem przekonany, że w razie potrzeby Salvator poradziłby sobie również ze ścięciem małego drzewa. Przyznam się bez bicia, że zabawa w rąbanie i cięcie tak mnie pochłonęła, że miejscami biegałem od jednego powalonego drzewa do drugiego i nie mogłem się nadziwić, z jaką łatwością to przychodzi. 

Skrót naszych poczynań z Salvatorem możecie obejrzeć tutaj:


Nóż poddaliśmy długim i wyczerpującym testom. Zapewnił nam podpałkę na niejedno ognisko i podzielił niejedno drewno. Pomimo tego, tak jak wspominaliśmy na początku, klinga zachowała swoją ostrość i nie znaleźliśmy na niej żądnych uszczerbków czy  ubytków. Bardzo dobra stal 

Spracowana, ale wciąż bardzo ostra.

Wspominałem już, że całość jest długa na 50 centymetrów. Pozwala to na nieskrępowaną pracę, jednak potrafi dostarczyć pewne trudności. Jakie? Chociażby to, gdzie go schować. Salvator z trudem zmieścił się do mojego Surge'a, do tego na ukos, ograniczając jego ładowność. Zapomnijcie również o noszeniu go przy pasku. Nie posiadając dużego plecaka, najlepiej byłoby sprawić mu kaburę i przytroczyć do plecaka. Ewentualnie pochwa na plecy :)



Na siłę się zapnie :)

Co sądzę o Salvatorze? To bardzo specyficzny nóż. Z jednej strony został wykonany jak coś eleganckiego i ładnego, co najchętniej położylibyśmy na półce i podziwiali. Z drugiej jednak strony, idealnie sprawdza się przy ciężkich "obozowych" pracach, gdzie go nie szczędzimy i nie obawiamy się o uszkodzenia i ubytki. Taka bardzo ładna maczeta :) My zostaliśmy nim oczarowani i dostarczył nam dużo frajdy podczas testów i z czystym sumieniem możemy go polecić, pomimo kilku małych minusów.



PLUSY:

+ wygląd
+ dobra stal

MINUSY:

- nie do końca wygodna rękojeść 
- wymiary i waga mogą przeszkadzać


Nóż do recenzji użyczył nam Dominik "Sullit" Sulej (KONTAKT). Dzięki :)


:)

Komentarze

  1. Fsjna recks,rękojeść jest chyba pokryta cyjanoakrylem a nie lakierowana,kolega po fachu;) takiego błędu by nie zrobił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, nasz błąd - rękojeść jest pokostowana (już poprawione). Dzięki za "wytknięcie" :)

      Usuń

Prześlij komentarz