Kuchenka BioLite CampStove2 - recenzja

Co zawsze zabieracie ze sobą na leśną wyprawę? Nóż? Wodę? Mapę? Takie mamy czasy, że bardzo popularną odpowiedzią jest - telefon. Firma BioLite postanowiła połączyć aktywne spędzanie czasu z nowymi gadżetami prezentując BioLite CampStove 2 - kuchenkę z wbudowanym powerbankiem. Czy taka hybryda ma rację bytu?


Campstove składa się z dwóch części - 'tradycyjnej' czyli blaszanej kuchenki, gdzie dochodzi do spalania, oraz 'nowoczesnej' z całą elektroniką i wiatrakiem. Omówimy sobie wszystko po kolei.


Pierwsze wrażenie - gadżet nie jest mały. Rozłożony ma wymiary 127 mm x 210 mm, po rozłożeniu ok. 170 x 210 mm. Waga całkowita - 935 gram. Dużo, szczególnie, że jest to produkt lądujący najczęściej w plecaku. W tych mniejszych zajmie sporo miejsca.


Sama kuchenka została wykonana z solidnej blachy, dodatkowo otoczonej siatką w celu szybszego odprowadzania ciepła i ochrony przed oparzeniem. U dołu zamontowano 3 szeroko rozkładane nóżki dzieki czemu całość stoi stabilnie, nawet na niepewnym podłożu. 




Garnki i kociołki kładziemy na 'koronce' na górnej krawędzi. Rozstaw jest na tyle szeroki, że naczynia nie spadaja i pewnie się trzymają. Kubka nie położymy, chyba, że zastosujemy jakąś 'przejściówkę' np. ruszt.



Miejsce, w któy wchodzi pręt ładujący. Poniżej wlot powietrza z wiatraka.

W CampStovie palimy wszystkim - patykami, kolkami, liścmi, szyszkami, podobnie jak chciażby w kuchence ekspedycyjnej od SurvivalTech. Co mi się jednak nie spodobało to 'zamknięta' konstrukcja kuchenki. Gdy przyjrzycie się modelowi podlinkowanemu przed chwilą, zobaczycie szereg otworów doprowadzających tlen i wspomagających spalanie. Tu czegoś takiego nie ma. Z racji tego bardzo ciężko jest rozpalić ogień w samej 'puszcze', bez dołączonej części drugiej, gdzie znajduje się... wiatrak. Jednak w przypadku chociażby awarii, zaczynają się schody.


Omówmy więc drugą część zestawu. Znajduje się tu wbudowany powerbank o pojemności 2600 mAh (mało, jak na te gabaryty), wejście microUSB do ładowania, wyjście USB do podłączenia kabla, 3 paski diod (siła ognia, moc wiatraka, naładowanie) oraz przycisk POWER. 




Tylna część - nawiew oraz pręt ładujący baterię.


Przejdźmy do praktyki - kuchenkę składa sie szybko i łatwo, wkładając jedną część w druga i blokując nóżką. Samo rozpalanie spodoba się osobom leniwym ;)




Do środka ładujemy paliwo (patyki, kolki, itp.), podkładamy ogień (lub podpałkę jak sugeruje producent) i... włączamy nawiew. Nie trzeba dmuchać, nie trzeba kombinować, wystarczy jeden 'klik' ;) 



4 stopnie mocy pozwalają dopasować ją do aktualnych potrzeb - najsilniejsza, aby szybko rozpalić płomień, słabsze, aby go utrzymać i chłodzić pręt. 


Nie powiem - bardzo wspomaga to gotowanie, gdy zależy nam na czasie, ponieważ płomień rozniecany mocnym nawiewem dużo szybciej gotuje chociażby menażkę wody, porównując ze zwykłą kuchenką gazową czy ekspedycyjną. 


O sile ognia infomuje nas pierwsza dioda. 


Jak w praniu wypada rzecz najwazniejsza, mianowicie ładowanie elektroniki.


Jak wspominałem wczesniej, wbudowany powerbank ma jedynie 2600 mAh pojemności, co w aktualnych czasach nie jest wynikiem wybitnym (chociażby bateria w moim telefonie ma pojemność 4000 mAh).


Ładowanie nastepuje bardzo szybko, zarówno od 'żywego' ognia (nastepuje to podczas nagrzewania pręta) jak i od ładowarki sieciowej. Gorzej jest w przypadku przekazania energii do urządzeń...


Główne zadanie CampStovea to niewątpliwie ładowanie telefonów. Sprawdziłem wydajność na moim Samsungu Note9. Pierwsza uwaga - w całości naładowany powerbank starczy do napełnienia mojej baterii do około 60 proc. Kiepsko również przedstawia się czas ładowania.

Porównałem natężenie prądu płynące z ładowarki sieciowej, powerbanka Xiaomi oraz CampStove. Przedstawia się kolejno 2800 mA, 2510 mA i...160 mA.




Wynik co najwyżej średni. Jeśli planujecie zostawić telefon przy kuchence i zająć się czymś innym, jest akceptowalnie. Jednak, gdy chcecie na szybko zreanimować aparat lub wykonywać na nim operacje w trakcie ładowania - zapomnijcie. Jeśli wierzyć komunikatowi systemowemu, naładowanie baterii z 15 procent do 100 zajęłoby... 5,5 godziny.

Jednak do podładowania czołówki czy podłączenia lampki USB (dołączona w zestawie, jednak nie otrzymałem jej na testy), jest w porządku. 

Jeśli chodzi o właściwości 'kempingowe' to CampStove sprawdza się w porządku. Pozwala na rozpalenie dużego ognia (nawet z mokrych składników), łatwe jego utrzymanie a stabilna konstrukcja współgra nawet z dużymi i ciężkimi garnkami.



I tak jak wspominałem wczesniej, płomień wspomagany przez wiatrak potrafi dużo szybciej gotować niż w tradycyjnych kuchenkach. 


W tym momencie wkracza jednak kolejny, duży minus - cena. Rynkowa to 700 zł, aktualnie do kupienia na promocji za 559,99 (w sklepie PAKER). Wciąż bardzo dużo. 

Jakie sa moje przemyślenia po kilkukrotnym korzystaniu z tego sprzętu? Mieszane. Na plus na pewno należy zaliczyć design i wykonanie, łatwośc rozpalania (przy sprawnym wiatraku) czy efektywność palenia. Jednak wciąż nie jestem przekonany do zasadności dźwigania tak dużego sprzętu do lasu, aby mieć możliwość naładowania telefonu. Nie powiem - taka konieczność mi się przytrafiła nie raz, jednak w takiej sytuacji wyjmowałem smukły i lekki powerbank Xiaomi z quickchargem i ładowanie zajmowało kilkanaście minut.


Tu, w dużym opakowaniu, dostajemy powerbank o małym natężeniu prądu i równie małej pojemności. Oczywiście, możemy go szybko naładować, jednak czy jest to praktyczne i wygodne rozwiązanie?


Dla porównania zrobiłem fotkę zestawu o bardzo zbliżonej funkcjonalności - wspomniana wcześniej kuchenka eskpedycyjna i Xiaomi. Gabaryty mówią same za siebie. Ok. 3 razy mniejsza waga, 3 razy mniejsza cena. Oczywiście tego powerbanka nie naładuję w lesie, jednak pojemność wystarczy na napełnienie baterii Notea 2,5 raza od 0 do 100 proc. 


Sprzęt może spodobać się prepersom, którzy zagwarantują sobie w ten sposób niezależne źródło prądu w razie potrzeby. Sprawdzi się również na długich wyprawach (kilkutygodniowych) w dzicz, bez dostepu do prądu i cywilizacji. W innych wypadkach jest to trochę przerost formy nad treścią...


PLUSY:

+ jakość wykonania
+ wiatrak wspomagający rozpalanie / utrzymanie ognia
+ wydajność
+ możliwość naładowania elektroniki

MINUSY:

- waga i wymiary
- mala pojemność powerbanka
- wolne ładowanie telefonów
- cena


P.S.
Zainteresowanych zakupem zachęcam do nabycia jej 'z pierwszej ręki', np. we wspomnianym wyżej sklepie Paker. Podczas testów spotkała mnie awaria sprzętu, słyszałem również podobne opinie od dwóch użytkowników, warto więc mieć gwarancję. 

Komentarze

Prześlij komentarz