EDC na szlaku - nowy cykl na łamach bloga

Jakiś czas temu spytaliśmy was na fan page'u, czy nie chcielibyście ujrzeć na łamach bloga recenzji sprzętów outdoorowych. To nie do końca nasza działka, ale ostatnio zaczęliśmy odkrywać uroki długich, pieszych wypraw. Wiąże się to z zakupem i użytkowaniem nowych sprzętów. Jednogłośnie uznaliście, że to dobry pomysł, tak więc prezentujemy nowy cykl tekstów - EDC na szlaku!


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jesteśmy specjalistami w kwestiach outdooru i survivalu (przynajmniej na razie :) ) ale, tak jak również zauważyliście to w komentarzach na fan page'u, opinia "niedzielnego" survivalowca może być dla wielu użyteczna. Postaramy się recenzować dla Was produkty z najwyższej półki jak i te tańsze. W końcu nie każdy widzi sens w kupowaniu tytanowego sporcka za 90 zł ale inni uznają to za "must have" wyprawowego zestawu.

Na recenzję przyjdzie czas, teraz chciałem wam przedstawić EDC na wyprawę, którą odbyliśmy wzdłuż brzegu rzeki Świder oraz krótką relację. 

Zapraszamy!



Trasa nie jest długa - ok. 7 km w jedną stronę, do tego przez dużą część idzie się w okolicach cywilizacji. Oto co postanowiłem ze sobą zabrać (całość spakowana do niezastąpionego North Face'a Surge'a - RECENZJA):


  • Gerlach Trener - potężny nóż do rzucania, sprawdza się w ciężkich pracach i nie straszne nu rąbanie czy batonowanie. Gruby grzbiet sprawdzi sie również jako powierzchnia do rozłupywania. A w wolnej chwili można porzucać do celu (RECENZJA)
  • CRKT Hammond - z tym nożem łączy mnie duży sentyment. Tu przydaje się do delikatniejszych i bardziej precyzyjnych prac jak krojenie jedzenia, ostrzenie patyka itp. Cięższe wyzwania również nie stanowią problemu (RECENZJA)
  • Kilka plastrów, tabletki i lekarstwa - trzeba mieć na wszelki wypadek
  • Kuchenka wyprawowo - ekspedycyjna - posiłek na ciepło w plenerze jest niezastąpiony. jej pierwsza wyprawa i zarazem test. Od razu można stwierdzić, że wymiary po złożeniu są bardzo zadowalające. Recenzja wkrótce.
  • Jedzenie i picie - dzisiaj w menu fasolka po bretońsku, baton i saszetka z kawą. 
  • Zapalniczka Zippo plus krzesiwo Light my Fire - źródło ognia być musi. Zippo jest niezastąpione i pewne a krzesiwo to back up i swego rodzaju ciekawostka - rozpalanie nim ognia daje dużo frajdy.
  • Gear Tie od Nite Ize -  wiele zastosowań dlatego warto mieć przy sobie (RECENZJA)
  • Zestaw menażek ze sklepu sportowego (garnek plus kubek) i sporck od Sea to Summit
  • Drobiazgi w stylu buffu na szyje, okularów, zapasowej pary skarpetek, rolki papieru


Niby krótka podróż, a szpeju się nazbierało. O czymś zapomniałem?

Kilka zdjęć z wyprawy:

Kuchenka wyprawowo - ekspedycyjna zdała test dzięki czemu mogłem cieszyć się gorącą kawą w plenerze.


Pucek postawił na kuchenkę Esbita na paliwo stałe. Która kuchenka bardziej przypadła nam do gustu? Przekonacie się za jakiś czas.

Miejsce, w którym rzeka Świder wpada do Wisły.

Opuszczone sanatorium na brzegu rzeki. Niegdyś Otwock był miejscowością sanatoryjną znaną w całym kraju. Niestety, te czasy już minęły.

Opuszczone choinki :)


Stan rzeki był wyjątkowo wysoki a nurt wyjątkowo silny.

Komentarze